Hollywood we Wrocławiu (i nie tylko!), czyli jak Dolny Śląsk skradł serca produkcji globalnego hitu

Marcin Marciniuk

Jak czytamy w oficjalnych materiałach nt. najnowszej odsłony kultowych "Igrzysk śmierci", "każda saga ma swój początek, a każdy bunt potrzebuje pierwszej iskry". Prawda! Należy jednak dodać, że na każdym planie filmowym pada także pierwszy klaps. A ten w przypadku "Ballady ptaków i węży" rozbrzmiał… we Wrocławiu.

Pierwsze plotki o tym, że na ziemi polskiej trwa realizacja jakiegoś hollywoodzkiego przedsięwzięcia pojawiły się w lipcu ubiegłego roku. Stało się to za sprawą postu w mediach społecznościowych aktorki i piosenkarki Rachel Zegler. Nagrodzona Złotym Globem gwiazda musicalu Stevena Spielberga "West Side Story" opublikowała na (jeszcze wtedy) Twitterze zdjęcia, na których pozuje na tle kamieniczek wrocławskiego Placu Solnego i pokazuje barwny stragan jednej z kwiaciarek.

– Scenes from Poland – wyjaśniła.

Dziś już wiemy, że dokładnie 8 dni przed publikacją wspomnianego posta, 11 lipca 2022 r. właśnie w stolicy Dolnego Śląska padł pierwszy klaps rozpoczynający prace na planie prequelu sagi "Igrzyska śmierci".

To we wrocławskiej Hali Stulecia trybuci będą walczyć o życie. Jak do tego doszło?

Nie wszyscy wiedzą, że nasze rodzime krajobrazy od lat przyciągają filmowców zza oceanu. Dobrym przykładem są chociażby "Opowieści z Narnii", które kręcono w kilku polskich lokalizacjach: Puszczy Białowieskiej, Górach Stołowych i w Tatrach.

Tym razem twórców zachwycił Dolny Śląsk. Jakim sposobem wybór padł właśnie na niego?

Ogromna w tym zasługa reżysera Francisa Lawrence’a (odpowiedzialnego za 3 z 4 wcześniejszych produkcji z uniwersum "Igrzysk"), który znany jest z zamiłowania do niecodziennych lokalizacji. Wspólnie z wybitnym niemieckim scenografem Uli Hanischem, stałym współpracownikiem Toma Tykwera (m.in. "Pachnidło: Historia mordercy"), mającym na koncie również pracę przy takich tytułach, jak "Kobieta w Berlinie" czy rewelacyjny "Gambit królowej", przyjrzeli się dokładnie scenografii poprzednich filmów i wyobrazili sobie, jak Panem mogło wyglądać w dawniejszych czasach.

Jeśli wziąć pod uwagę, że akcja naszego filmu rozgrywa się 64 lata przed poprzednimi filmami, mamy do czynienia z rodzajem wyobrażonej rekonstrukcji dawnej epoki – tłumaczył Francis Lawrence. – To czas niedługo po wielkiej wojnie, a to już wiele mówi: jaka tam jest architektura, jak postępowała odbudowa, jak tworzyły się tendencje ku architekturze brutalistycznej, którą znamy z wcześniejszych części sagi, co jest klasyczne, a co świadczy o niedawnych zniszczeniach.

Bardzo zainspirowała nas wizja Ulego Hanischa, naszego scenografa – dodawała producentka Nina Jacobson. – Miał głęboką wiedzę na temat rodzajów architektury, która pojawia się po wojnie, gdy kraj lub stolica próbuje się odbudować. A potem przekonaliśmy się, jak architektura i jej historia współgrają z charakterem filmu.

Hanisch stworzył zatem retrofuturystyczną estetykę Panem.

W poprzednich filmach, których akcja toczyła się sześć dekad później, nawiązywaliśmy do przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Teraz cofnęliśmy się w czasie – mówił.

Za pierwszą lokalizację posłużyła wrocławska Hala Stulecia, która w "Balladzie ptaków i węży" przeistacza się w arenę 10. Głodowych Igrzysk.

Obiekt zaprojektowany przez Maxa Berga powstał w latach 1911-1913 i od początku uznawany był za spektakularne osiągnięcie architektury. Mierzy 42 m wysokości i wieńczy go kopuła o imponującej średnicy 67 m. Dostępna powierzchnia 14 tys. m kw. może pomieścić 10 tys. osób. Żelbetowe pokrycie w momencie powstania było największą tego typu konstrukcją na świecie. Hala Stulecia w 2006 r. została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Uroku dodaje niewątpliwie otoczenie – jest położona na skraju malowniczego i imponującego, bo blisko 100-hektarowego Parku Szczytnickiego. Obecnie w budynku mają miejsce głównie wydarzenia kulturalne i sportowe, a także kongresy i konferencje. A od niedawna także plany filmowe największych światowych produkcji filmowych.

Magia kina, współpracy i niesamowitych umiejętności scenografów

Hanisch i jego zespół przekształcili tę dość przyjazną, kojarzącą się przecież wrocławianom i turystom z kulturą, rozrywką i niebagatelną architekturą przestrzeń w coś znacznie surowszego i naznaczonego złem.

Musieliśmy zamknąć całą powierzchnię piętra i uczynić ją surową, brutalną i odstraszającą – mówił.

Igrzyska rozpoczynają się szokująco i przedwcześnie, gdy areną wstrząsa eksplozja, a dach się zawala. Hanisch współpracował z kierownikiem ds. efektów wizualnych Adrianem De Wetem, aby stworzyć wygląd areny po wybuchu.

To niejako prototypowa arena, na wzór której zbudowano wszystkie późniejsze – tak De Wet wyjaśniał miejsce tej lokalizacji w historii całości 5-częściowej dzisiaj sagi. – Najważniejszym elementem efektów wizualnych jest dziura w suficie. Na ścianach i na podłodze pojawiają się ślady wypalenia.

W zwiastunie możemy oglądać tego przedsmak. Sprawdźcie sami, o czym mówią twórcy:

Już w tej niespełna 3-minutowej zapowiedzi widzimy wrocławski budynek w kilku odsłonach – początkowo prezentuje się dostojnie i wyniośle, by chwilę później zamienić się w postapokaliptyczne pobojowisko, będące, zdaje się, świetną metaforą do upadku człowieczeństwa, jaki stanowią Głodowe Igrzyska. Trzeba przyznać, że ujęcia z Hali Stulecia robią ogromne wrażenie. I pozwalają sądzić, że ujęcia z naszego kraju będą stanowiły znaczącą część widowiska.

Wrocław staje na wysokości zadania i zdobywa serca

Produkcja "Igrzysk śmierci" to bez wątpienia jedna z najbardziej wymagających i niesamowitych realizacji w całej, bardzo bogatej przecież, historii Hali Stulecia – opowiadał niedawno Jakub Grudniewski, prezes Hali Stulecia. – Jesteśmy dumni, że tak profesjonalna ekipa wybrała właśnie nasz obiekt. Zawdzięczmy to oczywiście niezwykłej modernistycznej kopule, ale też całemu nowoczesnemu zapleczu, jakie posiada zarówno hala, jak i cały kompleks. Było to wymagające przedsięwzięcie, udało nam się spełnić wyśrubowane oczekiwania producentów i dzięki temu już za parę dni widzowie na całym świecie będą oglądać wnętrza największej wizytówki Wrocławia.

Prezes zarządu Alex Stern, firmy odpowiedzialnej za produkcję i realizację zdjęć w Polsce, podkreślał także, że bez współpracy i wsparcia ze strony miasta praca w nawet najbardziej niesamowitych lokalizacjach byłaby niemożliwa. A stolica Dolnego Śląska stanęła w tym temacie na wysokości zadania:

– Wrocław jako miejsce realizacji tak ważnych zdjęć oraz baza produkcji wygrał z kilkoma innymi miastami europejskimi. Decydującą rolę odegrała Hala Stulecia, będąca jednym z głównych obiektów zdjęciowych, ale nie tylko – powiedział Robert Golba. – Przy tak skomplikowanych produkcjach wsparcie miasta jest po prostu konieczne. Bez tego elementu nie da się zrealizować takiego przedsięwzięcia. To wsparcie nie jest wsparciem finansowym, ale wsparciem organizacyjnym, i tylko, i aż przyjaznym spojrzeniem na wymagającą realizację.

Zdradził również, że Francis Lawrence, reżyser filmu, bardzo polubił Wrocław:

– Każdego wolnego dnia chodził na Rynek do tutejszych kawiarni, aby napić się kawy. W wolne niedziele uwielbiał eksplorować lokalne restauracje, poznając przy tym tradycyjną polską kuchnię. Co ciekawe, podczas dłuższych przerw w kręceniu "Igrzysk śmierci", zamiast wylotu z Polski do sąsiednich krajów, wolny czas wolał spędzać właśnie we Wrocławiu.

Jak wynika z oficjalnych źródeł Forum Film Poland, polskiego dystrybutora filmu "Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży", część scen było kręconych również w innych miejscach Dolnego Śląska, m.in. u podnóża Chełmca i nad zalewem w Grzędach. Czy to właśnie je widzimy, kiedy na zwiastunie pojawia się malownicza scena nad jeziorem? Przyglądajcie się uważnie podczas seansu!